Info

avatar Oto sobie jestem ja - runaway (z Marcinowic k. Świdnicy) i mój mały bajk-owy świat... Mam przejechane 4451.13 kilometrów w tym 783.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.37 km/h (gdyby to kogoś interesowało;)).

Więcej o mnie.


baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Mój rowerrrrrrrr:)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy runaway.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:385.38 km (w terenie 55.80 km; 14.48%)
Czas w ruchu:19:12
Średnia prędkość:20.07 km/h
Maksymalna prędkość:53.80 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:35.03 km i 1h 44m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
30.84 km 2.00 km teren
01:26 h 21.52 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

ze Świdnicy na budowę i z powrotem

Wtorek, 28 czerwca 2011 · dodano: 29.06.2011 | Komentarze 0

Trasa: Świdnica --> Jagodnik --> Pszenno --> Wilków --> Gruszów --> Stefanowice --> Marcinowice --> Tworzyjanów --> Gogołów --> Miłochów --> Jagodnik --> Świdnica

Średnie tętno: 133 bpm

.
Kategoria 20-40km, 2011


Dane wyjazdu:
62.80 km 2.00 km teren
02:54 h 21.65 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

przez Oleszną - jazda z "atrakcją" na koniec

Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 27.06.2011 | Komentarze 0

Trochę dłuższy trening mi wyszedł niż miał być w założeniu, ale nigdy nie jestem w stanie do końca przewidzieć ile zajmie mi trasa, którą sobie planuję. Zresztą nawet nie zrealizowałam swojego planu w 100%, bo nie biorę ze sobą mapy i w jednym miejscu pojechałam inaczej, co – jak sądzę – przyczyniło się odrobinę do wydłużenia czasu jazdy. Głównie asfaltami jechałam, tylko na jakiś kilometr albo może dwa zjechałam na polną drogę. Całą trasę przyjemnie mi się jechało i niemalże non-stop jechałam w tlenie – aż byłam zaskoczona;) Niestety, końcówka jazdy sprawiła, że moje samopoczucie na resztę dnia trochę się pogorszyło. A mianowicie zaraz po wjeździe do Świdnicy zaczęło padać (co jeszcze nie stanowiło powodu do tego, żeby mi zepsuć humor, aczkolwiek mógł ten deszcz poczekać jeszcze z 5 minut aż dotrę do domu...), a chwilę później o mało co nie zostałam rozjechana przez jakiegoś dupka (za przeproszeniem), który najwyraźniej nie zna przepisów ruchu drogowego. Na szczęście skończyło się tylko drobnym upadkiem (na śliskiej od deszczu nawierzchni – mocno i gwałtownie hamowałam) i przerysowanym kolanem, ale emocje zrobiły swoje. Tak sobie myślę, że fajnie byłoby wymyślić jakąś metodę teleportacji, żeby rowerem można było minąć główne drogi przy wyjeżdżaniu z miasta... Ech...
A wracając do samego treningu, to jestem zadowolona z pokonanych kilometrów i ze średniej prędkości jaką uzyskałam (zwłaszcza biorąc pod uwagę, że po drodze było parę sensownych podjazdów).

Trasa: Świdnica --> Boleścin --> Krzczonów --> Książnica --> Kiełczyn --> Jaźwina --> Uliczno --> Słupice --> --> Młynica --> Domaszów --> Oleszna --> zjazd na polną drogę i wyjazd na kilometr przed Sulistrowicami --> Sulistrowice --> Sulistrowiczki --> Przełęcz Tąpadła --> Tąpadła --> Wiry --> Jędrzejowice --> Kiełczyn --> Książnica --> Krzczonów --> Boleścin --> Świdnica

Średnie tętno: 137 bpm

ruinka - jeśli dobrze pamiętam to w okolicach Jaźwiny robiłam to zdjęcie © runaway

widok na wzgórza oleszeńskie - niebo sprawiało wrażenie jakby lada moment miał lunąć deszcz © runaway

przed cmentarzem - znów nie pamiętam gdzie to © runaway

pośród zbóż - spotkałam tu młodą sarenkę:) zobaczyła mnie w ostatniej chwili, więc była całkiem blisko zanim zaczęła uciekać;) © runaway

jeziorko w Sulistrowiczkach © runaway

niezła fura;) tylko kółka trochę przekrzywione ma:D © runaway
Kategoria 2011, ponad 40km


Dane wyjazdu:
28.50 km 0.00 km teren
01:20 h 21.38 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

przez Złoty Las

Piątek, 24 czerwca 2011 · dodano: 24.06.2011 | Komentarze 1

Trasa: Świdnica --> Witoszów Dolny --> Modliszów --> Złoty Las --> Lubachów --> Bystrzyca Górna --> Burkatów --> Witoszów Dolny --> Świdnica

Średnie tętno: 135 bpm

Tuż po wyjechaniu z domu okazało się, że nie działa mi licznik. Odpadł mi czujnik z koła, mam nadzieję że jest gdzieś w domu. Tak więc liczbę kilometrów wpisałam tylko orientacyjną (już tą trasą kiedyś jechałam).

Dzisiaj z tętnem już było ok, niemal cały czas jechałam w tlenie. A przecież jechałam z takim samym wysiłkiem jak poprzednimi razami. Zastanawiam się od czego jeszcze ta wysokość tętna zależy...

taki sobie mostek w okolicy Lubachowa © runaway

na mostku - trzeszczało i huśtało tak, że strach po nim chodzić;) © runaway

rzeka Bystrzyca - widok z mostka © runaway


.
Kategoria 20-40km, 2011


Dane wyjazdu:
40.10 km 0.00 km teren
01:52 h 21.48 km/h:
Maks. pr.:53.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

kierunek: tama w Zagórzu

Środa, 22 czerwca 2011 · dodano: 22.06.2011 | Komentarze 0

Przy okazji wjazdu na tamę przypomniała mi się taka jedna wycieczka rowerowa z czasów liceum, z trzema koleżankami. Najpierw rowery, później kajaki i znów rowery. Przyjemne wspomnienie:)

A dziś taka trasa (chyba w dużej mierze podobna do tamtej sprzed kilku lat):
Świdnica --> Witoszów Dolny --> Modliszów --> Złoty Las --> Lubachów --> dookoła Jeziora Bystrzyckiego --> Zagórze --> Lubachów --> Bystrzyca Górna --> Burkatów --> Witoszów Dolny --> Świdnica

Średnie tętno: 132bpm

tama w Zagórzu - wspomnienie wycieczki rowerowej z czasów liceum:) © runaway

widok z tamy w Zagórzu © runaway

na tamie © runaway

łany zbóż © runaway

chmurki © runaway

sentymentalnie - taki kiedyś miałam widok z okna... © runaway


.
Kategoria 2011, ponad 40km


Dane wyjazdu:
28.41 km 0.00 km teren
01:16 h 22.43 km/h:
Maks. pr.:52.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

przez Złoty Las

Poniedziałek, 20 czerwca 2011 · dodano: 24.06.2011 | Komentarze 0

Trasa: Świdnica --> Witoszów Dolny --> Modliszów --> Złoty Las --> Lubachów --> Bystrzyca Górna --> Burkatów --> Witoszów Dolny --> Świdnica

Średnie tętno: 131 bpm

Do Modliszowa ładnie jechałam w tlenie, co udawało się osiągnąć m.in. dlatego, że połowa tej drogi była pod górkę (ale zanim zaczęło być pod górkę, to też jechałam w tlenie). Ale jak już zaczęłam zjeżdżać w stronę Lubachowa, to od tego momentu rzadko udawało mi się wejść w tlen. I to nie żebym się leniła, bo przecież i prędkość była dobra i czułam jak mnie mięśnie nóg bolą od pedałowania. Tak więc moje odczucia wkładanego wysiłku sobie, a tętno sobie... Chociaż przyznaję, że coś się nie mogłam skupić na jeździe. Najlepiej potrafię się skoncentrować podczas wyścigów, nie wiem czemu, ale wtedy jakoś tak automatycznie skupiam się na jeździe, na trasie itp. A jak mam trening, to co chwilę łapię się na tym, że mi myśli błądzą gdzie indziej.

.
Kategoria 20-40km, 2011


Dane wyjazdu:
27.00 km 20.00 km teren
01:35 h 17.05 km/h:
Maks. pr.:49.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

BikeMaraton Polanica Zdrój

Sobota, 18 czerwca 2011 · dodano: 19.06.2011 | Komentarze 0

Bardzo mi się podobał ten maraton:) Zarówno ze względu na trasę, jak i na moje wyniki. Zacznę może od trasy.

Trasa została przez organizatora określona jako średnio trudna, z jednym wymagającym (kilkukilometrowym) podjazdem i drobną sekcją XC pod koniec. Z zaskoczeniem stwierdziłam już po ukończeniu maratonu, że całkiem sprawnie poradziłam sobie z tym odcinkiem XC – chyba dochodzę do wprawy dzięki udziałom w Góralach na Start:) Zauważyłam też (a raczej potwierdziłam swoje przypuszczenia), że moją mocną stroną jest umiejętność pokonywania długich, średnio-stromych podjazdów. Bardzo często zdarzało się tak, że np. tych samych zawodników, którzy wyprzedzili mnie na zjeździe (tu z kolei moja słaba strona), wyprzedzałam później na podjeździe. W Polanicy najdłuższy podjazd miał około 7km. Podjeżdżałam pod niego swoim tempem, równo, miarowo, ale oczywiście starałam się to robić jak najbardziej efektywnie (tzn. nie lenić się;)), a z drugiej strony udało mi się też nie wypalić, czego najbardziej się boję na tego typu wyścigach – że chwilę pojadę np. na 100% możliwości, ale zaraz potem zdechnę.

A co do wyników, to okazały się niespodziewanie dobre, biorąc pod uwagę wcześniejszą kilkudniową przerwę w treningach. Tę 27-kilometrową trasę pokonałam w 1h35min. i w open uzyskałam 249 miejsce na 407 zawodników. Wśród kobiet 18 na 64. A w kategorii K2 8 na 19, co uważam za spory sukces, ponieważ do tej pory moje najlepsze miejsce to było 10 i to tylko dlatego, że w wyścigu brało udział właśnie 10 zawodniczek w mojej kategorii;) Tym razem do najlepszej zawodniczki z mojej grupy wiekowej straciłam 16 minut, a do zwycięzcy haro maratonu 33,5 minuty. Ciekawe, że na maratonie we Wrocławiu uzyskałam niemalże identyczny czas przejazdu;) Ale wtedy do najlepszej w K2 brakowało mi 21 minut. Chociaż nie wiem, czy jest to dobry wskaźnik postępu, bo nie ta sama osoba zajmowała pierwsze miejsce w obu tych maratonach. W każdym razie z wyniku jestem zadowolona:)

Ach, a jeszcze jedna rzecz: dosłownie kilkadziesiąt metrów przed metą spadł mi łańcuch:/ A to dlatego, że z górki wyłożonej kostką granitową zjeżdżałam na maxa i w pewnym momencie nie miałam już jak pedałować i tylko słyszałam jak łańcuch się obija i klekocze. No i spadł, nawet nie wiem w którym dokładnie momencie. Wtedy zdążyło mnie wyprzedzić kilku zawodników, ale na szczęście udało mi się ten łańcuch dość szybko założyć i popędziłam do mety:)

Średnie tętno: 167bpm

.
Kategoria 2011, maratony


Dane wyjazdu:
22.69 km 9.00 km teren
01:14 h 18.40 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

po lasach Modliszowa

Czwartek, 16 czerwca 2011 · dodano: 17.06.2011 | Komentarze 0

Przez pierwsze 20-30 minut jazdy cały czas myślałam o tym, że na maratonie w Polanicy zdechnę... A to dlatego, że w ogóle nie miałam siły. Jazda pod górę męczyła bardziej niż zwykle. Te kilka dni przerwy w treningach zrobiły swoje. Ech.

Ale po mniej więcej pół godzinie poczułam trochę więcej powera:) I nawet jak zjechałam takim ładnym długim zjazdem i na jego końcu mąż powiedział, że teraz wracamy tą samą drogą (czyli teraz ładny długi zjazd zrobił się ładnym długim podjazdem...), to dałam radę:) Mąż stwierdził, że ten podjazd to taka “wisienka na torcie”;) Uwielbiam jego poczucie humoru... ;) W każdym razie dobrze, że udało mi się wykonać chociaż ten jeden trening przed maratonem, bo inaczej kiepsko by ze mną było. A tak to trochę bardziej optymistycznie patrzę na najbliższy start:)

Świdnica --> Witoszów Dolny --> Modliszów --> tu: wjazd do lasu i jazda po leśnych ścieżkach --> powrót tą samą trasą

Średnie tętno: 132 bpm

.
Kategoria 20-40km, 2011


Dane wyjazdu:
2.80 km 2.80 km teren
00:17 h 9.88 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Górale na Start! Czarny Bór

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 17.06.2011 | Komentarze 1

Ma ktoś może zdjęcia z tego wyścigu? Bo na stronie organizatora jest tylko 29 fotek... I nigdzie nie mogę znaleźć więcej, a wiem, że na trasie były robione zdjęcia. Gdyby ktoś miał, to będę wdzięczna za udostępnienie, tudzież za informację, gdzie można owe zdjęcia znaleźć:)

Tym razem chyba nic nie poszło po mojej myśli. Mimo, że jestem zadowolona z paru momentów podczas samego wyścigu i ogólnie cieszę się, że wzięłam udział i dojechałam do mety, to jednak tyle rzeczy poszło moim zdaniem źle, że nie mogę tego startu uznać za specjalnie udany. Zaczęło się od tego, że dzień wcześniej dostałam okres i w związku z tym nie mogłam zrealizować zaplanowanej przejażdżki regeneracyjnej. Przez to też w dniu wyścigu miałam mniej siły niż zwykle. Pozytywne jest to, że w ogóle wystartowałam i to nawet z bardzo dobrym nastawieniem psychicznym. Choć oczywiście jak zwykle trochę się stresowałam tuż przed wyścigiem. Nie wykonałam również rozgrzewki – przez to, że za późno przyjechałam na miejsce. To na pewno duże niedopatrzenie, do którego nie należy następnym razem dopuścić.

Miałam nawet udany start. Zanim na dobre wjechało się na trasę, to było tzw. „kółko rozjazdowe” dookoła boiska. I na tym kółku od razu wybiłam się na pierwszą pozycję, choć nie jechałam wcale „na maxa” (żeby się nie wypalić). Razem ze mną startowała jedna dziewczyna z mojej kategorii wiekowej i 4 z innych kategorii (młodsze). Dobra passa trwała dla mnie tylko kilka minut. Już po mniej więcej 500-700m zrobiłam pierwszy błąd. W związku z tym, że był kawałek trasy po prostym, to wrzuciłam sobie z przodu średnią tarczę, a z tyłu też którąś ze środkowych, a za chwilę zaskoczył mnie dość stromy podjazd:/ Ten podjazd miał może 2 metry, ale w tym momencie nie chodziło o jego trudność, ale o to, że dopiero tuż przed nim zredukowałam przednią przerzutkę i nie zdążyła jeszcze przeskoczyć, a już wjeżdżałam na ten podjazd, no i niestety, ale musiałam zsiąść z roweru, bo oczywiście przerzutki zaczęły mieszać no i było mi za ciężko. I w tym momencie prześcignęła mnie zawodniczka z mojej kategorii. Już jej nie dogoniłam. Jeszcze przez kolejne 500m (albo może trochę więcej) widziałam ją tuż przed sobą, ale później całkiem zniknęła mi z pola widzenia, a ja nie miałam siły jej gonić. Później jeszcze chyba dwa razy miałam ten sam problem z przerzutkami, ale już nie pamiętam w których dokładnie momentach.

Ten wyścig był dla mnie dużo trudniejszy od poprzednich. Bardziej wymagający techniczne. Nie radziłam sobie z przejeżdżaniem przez mocno wystające korzenie czy duże kamienie i cegły (albo coś co przypominało cegły). O ile przednie koło jeszcze dawałam radę podrzucić do góry i pedałować tak, żeby przejechać nim przez daną przeszkodę, o tyle tylne koło już zostawało z drugiej strony korzenia czy kamienia:/
Pojawiły się dwa czy trzy wjazdy i jeden zjazd, podczas których – wstyd się przyznać – prowadziłam rower... Z kolei podczas jednego z trudnych wjazdów dałam z siebie wszystko, ale co z tego, skoro po wjechaniu „zdechłam” i nie dałam rady podjechać pod kolejny podjazd, który był zaraz za tym. I ledwo wprowadziłam tam rower. Ciężko mi się oddychało. Nogi mi mdlały. Ale nie poddałam się. Zaraz za tym podjazdem znów wsiadłam na rower.

To, co pozytywne, to udało mi się pokonać dwa ciężkie dla mnie zjazdy. Znów przekroczyłam granicę strachu:) Wydaje mi się, że nawet technicznie dobrze mi to poszło, bo przeniosłam ciężar ciała do tyłu, utrzymując się za siodełkiem. Co prawda jeden z tych zjazdów o mało co nie zakończył się wjechaniem w drzewo na ostrym zakręcie na samym dole, ale jakoś dałam radę się przy tym drzewie po prostu zatrzymać, jedynie się na nim opierając ręką. I ruszyć dalej.

Oczywiście to, że startu nie zaliczam do udanych nie oznacza, że nie był on wartościowy. Wręcz przeciwnie. Pokazał mi on, najlepiej ze wszystkich dotychczasowych wyścigów, nad czym powinnam najbardziej popracować. Szczególną uwagę zwrócił mi na mój brak wprawy w pokonywaniu różnych wystających elementów terenu typu korzenie, kamienie itp. Myślałam też do tej pory, że nie mam problemów z właściwym ustawianiem przerzutek, ale okazuje się, że jednak nad tym też wypadałoby popracować i ustalić sobie jakiś dobry system zmian przełożenia na tego typu zawodach. Wiem też, że muszę częściej ćwiczyć np. sprinty pod górę. Na pewno jest dużo więcej rzeczy, na których powinnam się bardziej skupić podczas treningów, ale to są te najważniejsze i najbardziej przeze mnie uświadomione.

.
Kategoria 2011, XC


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Ha!:) I pyknął 1000km w tym roku!!!!:)))))))))))))

Czwartek, 9 czerwca 2011 · dodano: 09.06.2011 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
28.27 km 0.00 km teren
01:15 h 22.62 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

przez Domanice

Czwartek, 9 czerwca 2011 · dodano: 09.06.2011 | Komentarze 0

Marcinowice --> Stefanowice --> Gruszów --> Wilków --> Niegoszów --> Panków --> Śmiałowice --> Gołaszyce --> Domanice --> Krasków --> Klecin -> Marcinowice

Średnie tętno: 128 bpm

Ech. Nie bardzo mi się dzisiaj chciało wyjść na rower. Powinnam była pójść na basen, w sumie czwartki to najbardziej dogodny termin dla mnie na basen. No ale stwierdziłam, że jak pójdę na basen, to na rower już na pewno nie.

Nie wiem czy mój pulsometr coś źle działa, czy co się dzieje, ale znów średnie tętno niskie. Dopiero po paru kilometrach w ogóle udało mi się wejść w tlen, a później co chwilę wypadałam z niego. A ostatnio jak jechałam tą trasą, to tętno średnie było 135bpm, a jeszcze wcześniej 143bpm i to jadąc wolniej! Więc nie wiem o co chodzi. Tzn. pewnie to zależy też od dnia, może od pogody itp. Ale mam wrażenie, że mój układ sercowo-naczyniowy szybciej się usprawnia pod wpływem treningu w porównaniu do realnie odczuwanej wydolności. Tak jakby serce mogło dać radę z jeszcze większym wysiłkiem, ale mięśnie niekoniecznie....

.
Kategoria 20-40km, 2011