Info

Więcej o mnie.





Mój rowerrrrrrrr:)
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Maj2 - 2
- 2013, Kwiecień4 - 3
- 2013, Marzec1 - 0
- 2012, Grudzień1 - 0
- 2012, Październik1 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 1
- 2012, Sierpień3 - 1
- 2012, Lipiec5 - 0
- 2012, Czerwiec6 - 0
- 2012, Maj8 - 2
- 2012, Kwiecień7 - 1
- 2012, Marzec6 - 2
- 2012, Luty2 - 0
- 2011, Grudzień5 - 2
- 2011, Listopad2 - 2
- 2011, Październik3 - 1
- 2011, Wrzesień5 - 2
- 2011, Sierpień15 - 6
- 2011, Lipiec10 - 5
- 2011, Czerwiec13 - 2
- 2011, Maj17 - 6
- 2011, Kwiecień9 - 7
- 2011, Marzec15 - 4
- 2011, Luty4 - 5
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik2 - 2
- 2010, Wrzesień4 - 2
- 2010, Sierpień4 - 0
- 2010, Lipiec2 - 0
- 2010, Maj2 - 0
- 2010, Kwiecień4 - 0
- 2010, Marzec2 - 0
- 2009, Listopad2 - 1
- 2009, Październik1 - 0
- 2009, Wrzesień1 - 0
- 2009, Maj2 - 0
- 2009, Kwiecień4 - 19
Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2011
Dystans całkowity: | 320.69 km (w terenie 58.00 km; 18.09%) |
Czas w ruchu: | 18:42 |
Średnia prędkość: | 17.15 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.60 km/h |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 32.07 km i 1h 52m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
48.19 km
0.00 km teren
02:15 h
21.42 km/h:
Maks. pr.:53.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:scott contessa 55
przez Oleszną z mężykiem po raz drugi
Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 0
Fajnie się jechało przez pierwsze 30km. Co prawda niepotrzebnie wzięłam kurtkę i jechałam z przewiązaną w pasie, bo jednak było w niej za gorąco. Ale nie przeszkadzała aż tak bardzo. Za to po mniej więcej 30 kilometrach zaczęłam powoli czuć coraz większe zmęczenie, do którego przyczyniał się silny wiatr wiejący oczywiście w twarz. I już za często wychodziłam z tlenu, dlatego średnie tętno jest 131bpm.Trasa: Marcinowice --> Zebrzydów --> Kątki --> Wirki --> Wiry --> Tąpadła --> Przełęcz Tąpadła --> Sulistrowiczki --> Sulistrowice --> Oleszna --> Domaszów --> Młynica --> Słupice --> Uliczno --> Jaźwina --> Jędrzejowice --> Wiry --> Wirki --> Kątki --> Zebrzydów --> Marcinowice
Średnie tętno: 131 bpm
A pogoda była taka:

zachmurzona Ślęża© runaway

zachmurzona Ślęża© runaway
.
Kategoria 2011, ponad 40km
Dane wyjazdu:
40.79 km
0.00 km teren
02:47 h
14.65 km/h:
Maks. pr.:46.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:scott contessa 55
dookoła Zbiornika Mietkowskiego
Czwartek, 28 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 0
Trasa: Marcinowice --> Gruszów --> Wilków --> Niegoszów --> Panków --> Śmiałowice --> Gołaszyce --> Siedlimowice --> Pożarzysko --> Imbramowice --> Borzygniew --> Mietków --> Maniów --> Chwałów --> Domanice --> Krasków --> Klecin --> MarcinowiceŚrednie tętno: 135 bpm
Niestety pogoda jest ostatnio średnio przychylna do tego, aby wybrać się na rower. A dodatkowo ja nie mam czasu ani chęci na jeżdżenie na rowerze w tym tygodniu. Co jest związane po części właśnie z pogodą, ale też z pracą i małą ilością snu ostatnio oraz zwłaszcza tym, że kręgosłup boli mnie jak jeszcze nigdy:( Ale mimo to wybrałam się na trening i nawet jestem z niego zadowolona. Pomimo tego, że wiał dość silny wiatr, to udało mi się trasę, która zwykle zajmowała mi około 2 godzin, przejechać w 1h47min. Power!
.
Kategoria 2011, ponad 40km
Dane wyjazdu:
27.08 km
0.00 km teren
02:33 h
10.62 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:scott contessa 55
przez Oleszną z mężykiem
Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 24.07.2011 | Komentarze 0
Dzisiaj power był:) Ale pod koniec czułam już, że jestem zmęczona, nogi mnie bolały. Pojechaliśmy z Małżem na tyle kilometrów tak jakby w rekompensacie, że nie byliśmy na maratonie w Jeleniej Górze. Wczoraj cały dzień nie mogłam tego przeżyć:/ Ale dawka jazdy otrzymana, więc trochę mi lepiej;)Trasa: Marcinowice --> Zebrzydów --> Kątki --> Wirki --> Wiry --> Tąpadła --> Przełęcz Tąpadła --> Sulistrowiczki --> Sulistrowice --> Oleszna --> Domaszów --> Młynica --> Słupice --> Uliczno --> Jaźwina --> Jędrzejowice --> Wiry --> Wirki --> Gogołów --> Miłochów --> Jagodnik --> Pszenno --> Wilków --> Gruszów --> Stefanowice --> Marcinowice
Średnie tętno: 137 bpm
.
Kategoria 2011, ponad 40km
Dane wyjazdu:
28.00 km
5.00 km teren
01:30 h
18.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:scott contessa 55
na Przełęcz Tąpadła i w dół zielonym szlakiem
Wtorek, 19 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 0
Trasa: Marcinowice --> Zebrzydów --> Kątki --> Wirki --> Wiry --> Tąpadła --> Przełęcz Tąpadła --> wjazd na zielony szlak i cały czas zielonym szlakiem aż do --> Biała --> Zebrzydów --> MarcinowiceŚrednie tętno: 134 bpm
Źle mi się jechało dzisiaj. Nie wiem, czy przez to, że tak duszno było, czy dlatego, że mało jadłam w ciągu dnia – może jedno i drugie; i trzecie. No ale jakoś dałam radę. Za to nawet ucieszył mnie zjazd zielonym szlakiem. A jeszcze jak zobaczyłam ucieszoną minę mojego Małża po tym zjeździe, to jeszcze lepiej się poczułam:)
.
Kategoria 20-40km, 2011, ślężańskimi szlakami, Tąpadła
Dane wyjazdu:
29.70 km
20.00 km teren
01:53 h
15.77 km/h:
Maks. pr.:48.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:scott contessa 55
IV Otwarte Mistrzostwa Dolnego Śląska w maratonie MTB - memoriał im. Artura Filipiaka
Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 1
Na starcie ustawiłam się dosyć późno, więc stałam gdzieś na końcu sektora. Z jednej strony to dobrze, bo przecież nie jestem jakąś super zawodniczką i gdy tylko ustawiam się z przodu, to później dużo tych lepszych zawodników mnie wyprzedza. Ale z drugiej strony to źle, bo z kolei przede mną ustawiło się trochę osób, które ja musiałam wyprzedzić. I to tym bardziej, że po krótkiej jeździe asfaltem w dół, skręcało się w las i jazda była pod górkę. Właśnie tutaj wyprzedziłam kilkanaście-kilkadziesiąt osób (nie liczyłam, więc nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się, że było to przynajmniej 20 osób). Potem, na nieszczęście dla mnie, był zjazd w dół wyciągu narciarskiego, gdzie kilka osób wyprzedziło mnie. Jednak ten maraton obfitował w podjazdy, na których mogłam nadrabiać zaległości.Oczywiście były też zjazdy i to tym trudniejsze, że kamienisto-błotne. Śliskie. Rzucało trochę rowerem. Ale dawałam radę. Trochę przeszkadzało mi to, że przede mną jechał zawodnik, który mocno hamował na tym błotnisto-kamienistym zjeździe i zarzucało mu rower tak, że bałam się, że w końcu się wywali, a ja za nim. Poza tym, gdyby nie on, to jechałabym ciut szybciej. Niewiele, ale jednak. No ale nie było źle. W końcu obydwoje daliśmy radę na tym zjeździe – i ja i ten zawodnik przede mną:) Natomiast na innym błotnistym odcinku, po prostej, ale naprawdę błotnistej prostej tak, że momentami niemalże do połowy koła błoto było (ok., może trochę przesadziłam, że do połowy koła;)), no więc na tej błotnistej prostej w końcu wjechałam w bardzo złe miejsce i ugrzęzłam:( Za to mogę być z siebie dumna, że pomimo tego udało mi się wsiąść na rower i nawet udało mi się ruszyć;) i pojechać dalej. Choć zajęło mi to chwilę. Bardzo podobało mi się przejeżdżanie przez kałuże:D Przypominał mi się zeszłoroczny BikeMaraton w Jeleniej Górze, gdzie też było niezłe błocko i rzeczone kałuże, a który to maraton bardzo mi przypadł wtedy do gustu:). Oczywiście przejeżdżanie przez kałuże niesie ze sobą też pewne ryzyko, ponieważ nie wiadomo, co leży na dnie takiej kałuży. Ale jakoś udało się, że mój rower na nic się nie nadział:)
W którymś momencie wyścigu (jakoś w pierwszej jego połowie chyba) wydawało mi się, że wyprzedziłam taką jedną dziewczynę, z którą kiedyś ścigałam się podczas innego wyścigu i do której od tej pory porównywałam swoje wyniki (o ile można było je porównywać, bo na zwykle ona jeździ dystans mega). Ale nie przyjrzałam się twarzy (tylko po stroju poznałam), więc nie byłam do końca pewna, czy to ona. Poza tym pomyślałam, że nawet, jeśli to ona, to i tak pewnie będzie jechać mega. Ale kiedy po przyjeździe do domu przejrzałam wyniki, to okazało się, że przyjechałam w open 25 miejsc przed nią!:) 11,5 minuty różnicy na moją korzyść!:) [PS. oczywiście mogło być tak, że np. spadł jej łańcuch na trasie czy coś i dlatego przyjechałam przed nią. Ale nawet sam fakt, że ją wyprzedziłam, to już coś:) Bo przecież ona jechała i nie wyglądało na to, żeby coś było nie tak z rowerem]. Muszę przyznać, że dość mocno mnie to ucieszyło, dlatego że ten maraton był pierwszym, w którym poczułam żal, że nie zdobyłam lepszego miejsca, więc informacja o „pokonaniu” osoby, o której do tej pory myślałam, że jest dużo lepsza ode mnie, podbudowała mnie trochę. A rzeczywiście, w trakcie jak jechałam, wydawało mi się, że jadę dość dobrze, że być może mam szansę na zdobycie jakiegoś fajnego miejsca (o tym, że miałam nadzieję na podium nie chciałam się przyznawać nawet sama przed sobą, ale tak sobie teraz myślę, że chyba miałam trochę taką nadzieję…). Okazało się inaczej. Dlatego byłam zawiedziona. Bo byłam przekonana, że przecież idzie mi dobrze, a wyniki rozczarowały mnie. Tak troszeczkę tylko, ale jednak. Z jednej strony to może dobrze, że coraz bardziej zaczyna mi zależeć na zajmowaniu dobrych pozycji, ale z drugiej strony czuję, że to się może obrócić przeciwko mnie. Bo przecież jeżdżę na te wszystkie wyścigi dla fun’u, a nie dla samego ścigania się. No ale zobaczymy jak to wyjdzie w przyszłości.
A sam maraton ogólnie bardzo fajny. Było na nim wszystko: długie podjazdy, wymagające zjazdy, i kamieniste, i szutrowe, i błotniste, i asfaltowe. Dlatego był ciekawy. Szkoda, że następny dopiero za rok…
Średnie tętno: 167 bpm

maraton w Zieleńcu - start/meta© runaway
.
Dane wyjazdu:
23.88 km
0.00 km teren
01:00 h
23.88 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:scott contessa 55
godzinka
Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 13.07.2011 | Komentarze 0
Takiej prędkości średniej jeszcze nie miałam… Fakt, że ta trasa nie jest bogata w jakieś długie czy strome podjazdy (chociaż z drugiej strony nie jest tak, że jest zupełnie płaska). Ostatnio jak tędy jechałam (jakoś w maju), to miałam średnią 22,5 km/h.Trasa: Marcinowice --> Stefanowice --> Gruszów --> Wilków --> Pszenno --> Jagodnik --> Miłochów --> Gogołów --> Kątki --> Zebrzydów --> Marcinowice
Średnie tętno: 137 bpm
.
Dane wyjazdu:
25.12 km
0.00 km teren
01:14 h
20.37 km/h:
Maks. pr.:53.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:scott contessa 55
spokojne kręcenie po znanym terenie (na Tąpadła)
Wtorek, 12 lipca 2011 · dodano: 12.07.2011 | Komentarze 0
Dzisiaj tylko takie tam kręcenie powolne, spokojne. Mam nadzieję, że jutro uda się wyjść na rower to będzie mocniej i dalej:)Trasa: Marcinowice --> Zebrzydów --> Kątki --> Wirki --> Wiry --> Tąpadła --> Sady --> Mysłaków --> Zebrzydów --> Marcinowice
Średnie tętno: 121 bpm
"Polak potraafiii! Ole!"

wjazd i wyjazd z terenu zabudowanego© runaway
.
Dane wyjazdu:
26.00 km
23.00 km teren
01:40 h
15.60 km/h:
Maks. pr.:43.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:scott contessa 55
BikeMaraton Piechowice :)))))))))))
Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 10.07.2011 | Komentarze 2
Chyba zaliczę BikeMaraton Piechowice do moich ulubionych:) Nawet nie przypuszczałam, że tak będzie, bo wydawało mi się, że ciężki będzie ten kilkukilometrowy podjazd na początku i ostatnich kilka kilometrów zjazdu po kamieniach, które znajomy opisał tak, że „Bóg się zdenerwował i sobie porzucał kamieniami tu i ówdzie tak jak mu się akurat zachciało, bez żadnego planu”. A jednak poradziłam sobie zarówno z tym długim podjazdem, jak i z końcowym technicznym zjazdem, który uznałam za bardzo ciekawy i potraktowałam jako wyzwanie. Bardzo udzieliła mi się też atmosfera tych zawodów, byłam jakoś dziwnie zadowolona podczas wyścigu;) Mimo że wcale nie zajęłam dobrego miejsca. Ale chyba dobrze podziałało na mnie to, że nawet podczas jazdy można trochę porozmawiać z niektórymi zawodnikami:) Oczywiście w ograniczonym zakresie, bo w końcu się ścigamy;) Ale jednak miłe to było:)I bardzo ale to bardzo cieszę się, że zawodnicy są tacy uczynni i pomocni i potrafią stanąć na wysokości zadania w wyjątkowych sytuacjach. Chociaż, niestety, przekonałam się o tym z bardzo przykrego powodu. A mianowicie na dosyć trudnym odcinku, oznaczonym trzema wykrzyknikami, jeden z zawodników wywrócił się (to jest łagodne określenie) tak, że rozwalił kolano (naprawdę mocno krwawiło) i był bliski utraty przytomności, nie wyglądało to za ciekawie. Jak tam dojechałam, to już jedna osoba udzielała mu pierwszej pomocy (i właśnie o tym mówię – o gotowości do niesienia tej pomocy – godne pochwały!). Później zatrzymało się jeszcze kilka osób, w tym jedna z zawodu lekarz, więc po tym jak zadzwoniłam po pomoc i upewniłam się, że karetka przyjedzie i że ten zawodnik, który uległ wypadkowi jest zaopiekowany, to pojechałam dalej, żeby nie robić tłoku. Ale dzięki temu, że widziałam jak inni potrafią pomóc w takich przypadkach, to wiem, że jeśli np. mi by się coś stało, to zawsze ktoś pomoże. Dobrze jest móc mieć taką świadomość. Od innego zawodnika, który pomagał przy tym wypadku, a którego potem spotkałam na mecie wiem, że karetka zabrała tego poszkodowanego – mam nadzieję, że wszystko się dla niego jakoś ułoży. Nadal jestem tym przejęta…
A wracając do samego wyścigu, to początek maratonu przejechałam tak, jak to sobie założyłam, tzn. jechałam miarowo, spokojnie, swoim tempem. Na początku taki był tego efekt, że wszyscy (WSZYSCY!) mnie wyprzedzali i zaczęłam się zastanawiać, co ja tu w ogóle robię;) Ale po jakichś 4 kilometrach to ja zaczęłam wyprzedzać:) A to jedną osobę, a to dwie i tak po trochę, po trochę, zarabiałam na nieco lepszą pozycję. To było już na owym kilkukilometrowym podjeździe. Z mapki wysokościowej wywnioskowałam, że końcówka tego podjazdu będzie dosyć stroma i założyłam, że pewnie będę tam prowadzić. Ale chociaż rzeczywiście były osoby, które tam prowadziły (zmęczenie daje się we znaki…), to nie było tam aż tak stromo, więc z roweru nie zsiadałam:) Na 10 kilometrze był bufet, zjadłam w pośpiechu banana i wypiłam izotonik, minęło może 20-30 sekund i ruszyłam dalej. Wcześniej na tym długim podjeździe wyprzedziłam m.in. taką dziewczynę chyba w moim wieku (albo podobnym), którą jakoś szczególnie zapamiętałam, bo później na zjeździe ona wyprzedziła mnie:P Na 12 kilometrze był ten wypadek i tam spędziłam kilka minut. Po rozjeździe znów zaczęło się pod górkę i nie wiem jakim cudem, ale znów wyprzedziłam tę samą dziewczynę;) Później już jej nie widziałam (co nie znaczy, że nie mogła przemknąć koło mnie niezauważona na jakimś zjeździe). W każdym razie w dalszych odcinkach tego podjazdu było trochę technicznych fragmentów, z którymi sobie poradziłam. No i w końcu nastąpił ów „straszny” zjazd. Tylko (TYLKO) w jednym miejscu zsiadłam na moment z roweru. M.in. dlatego, że kilka osób przede mną zrobiło to samo i bałam się, że mogłabym w kogoś wjechać. Oczywiście nie wiem, co bym zrobiła, gdyby tych osób tam nie było. Możliwe, że i tak bym na chwilę zsiadła i prowadziła. Ale dywagować nie będę. Zresztą to trwało tylko moment i już jechałam dalej. Aż samą siebie zadziwiłam, że udało mi się pokonać ten zjazd. Szok, naprawdę:) Później był chyba jeszcze krótki singiel (a może był wcześniej? nie pamiętam) i znów zjazd po kamieniach aż do osławionego tunelu:) Przed tunelem oczywiście kamienie (a raczej kamordole;)). A jak ktoś wyższy to musi się schylać przy wjeździe w tunel. Tunel niezbyt długi, ale za to ciemno (zawieszone u sufitu światełka tylko trochę pomagają), kamienie i drewniane kładki (w postaci palet), bez których jeszcze ciężej byłoby tam jechać, bo co jakiś czas jest dość duży schodek w dół. O mało co się tam nie wywaliłam, bo niezbyt dobrze widać po czym się jedzie i jak duże są te spadki terenu. Ale jakoś się wybroniłam:) A za tunelem meta:)
Zajęłam 308 miejsce open (na 421 zawodników), 34 wśród kobiet (na 67) i 14 w kategorii K2 (na 20). Ponad 40 minut straty do najlepszego na dystansie Haro (Mini). Nie jest to specjalnie zatrważający wynik, ale ogólnie jestem zadowolona z tego maratonu i z mojej jazdy – jest dużo lepsza, zwłaszcza technicznie. Mam tu na myśli szczególnie zjazd po kamieniach, ale też np. wyprzedzanie, które – wydaje mi się – lepiej wykonuję, korzystając też przy okazji od czasu do czasu z jazdy na kole za kimś (chociaż czasami mam wyrzuty sumienia, że tak kogoś „wykorzystuję”; no ale z drugiej strony pewnie czasami ktoś korzysta z jazdy za mną, więc mam nadzieję, że „daję” i „biorę” po równo:)). Wydaje mi się też, że lepiej pracuję rękoma, bardziej elastycznie.
Podsumowując: start udany:) i umiem już więcej:)
Średnie tętno: 173 bpm (w tym: health zone 00:00:01, fitness zone 00:02:02, power zone 01:35:42)

maraton z uśmiechem na ustach;)© runaway

BikeMaraton Piechowice© runaway
[autorom zdjęć dziękuję bardzo bardzo bardzo:)]
.
Dane wyjazdu:
30.48 km
10.00 km teren
01:52 h
16.33 km/h:
Maks. pr.:54.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:scott contessa 55
Pokonywanie Ślęży:) Próba pierwsza. My kontra muchy 0:1 :/
Czwartek, 7 lipca 2011 · dodano: 07.07.2011 | Komentarze 0
Właściwie, wyjeżdżając z domu nie planowaliśmy, że w ogóle będziemy jechać w kierunku szczytu Ślęży. Chcieliśmy objechać Ślężę dookoła czarnym szlakiem. Ale że oznakowanie szlaków momentami jest koszmarne, to tylko częściowo udało nam się owy czarny szlak wyśledzić, a później wyjechaliśmy na zielony i niebieski. No i w związku z tym, że czuliśmy niedosyt, postanowiliśmy zaatakować szczyt. Szło nam całkiem nieźle, ale niedługo przed szczytem zrezygnowaliśmy – z myślą, że przyjedziemy innym razem. A to dlatego, że te wszystkie fruwaki nie dawały nam spokoju:/ Uczepiły się takie wielkie muchy, chyba te gryzące, i za nic nie dało się ich odpędzić. W związku z tym zawróciliśmy, bo nie było sensu się męczyć. Ale spory kawałek technicznego podjazdu zaliczony:) Tylko że teraz plecy mnie bolą jak nie wiem:( Dobrze, że to do jutra przejdzie. Za to wiem, że jestem w stanie wjechać na szczyt Ślęży:) Nawet jeśli wiąże się to z zejściem z roweru w jakimś miejscu, bo teraz też był taki jeden moment, że musiałam zejść, ale w zasadzie nie wiem, czy dlatego, że nie dałam rady, czy to przez te muchy, od których się odganiałam i które mnie dekoncentrwały… Masakra jakaś...W każdym razie zadowolona jestem z dzisiejszego rowerowania:)
Trasa: Marcinowice --> Zebrzydów --> Biała --> za Białą wjazd na zielony szlak, później częściowo czarnym, później znów zielonym i niebieskim --> wjazd w kierunku szczytu Ślęży mniej więcej do poziomu ¾ drogi i z powrotem w kierunku --> Przełęcz Tąpadła --> Wiry --> Wirki --> Kątki --> Zebrzydów --> Marcinowice
Średnie tętno: 141 bpm
.
Kategoria Tąpadła, ślężańskimi szlakami, 2011, 20-40km
Dane wyjazdu:
41.44 km
0.00 km teren
01:58 h
21.07 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:scott contessa 55
dookoła Zbiornika Mietkowskiego - wśród świerszczy cykania:)
Wtorek, 5 lipca 2011 · dodano: 05.07.2011 | Komentarze 2
Oj ciężko się dzisiaj jechało po takiej przerwie. Dlatego stwierdziłam, że planowana godzinka to za mało; że potrzebuję się trochę “rozjeździć” i myślę, że na dobre mi to wyszło, bo tak naprawdę dopiero po ponad 20 kilometrach zaczęło mi się dobrze jechać. Myślę, że teraz już mi lepiej będzie szła jazda:)Trasa: Marcinowice --> Gruszów --> Wilków --> Niegoszów --> Panków --> Śmiałowice --> Gołaszyce --> Siedlimowice --> Pożarzysko --> Imbramowice --> Borzygniew --> Mietków --> Maniów --> Chwałów --> Domanice --> Krasków --> Klecin --> Marcinowice
Średnie tętno: 136 bpm

piękne górki:) ta mniejsza zdobyta; ciekawe kiedy przyjdzie pora na tą większą;)© runaway
W tym miejscu przypomniały mi się wakacje w Grecji, gdzie jakoś najbardziej słychać było cykady. Te to dopiero dają czadu ze swoją muzyką:) A tu świerszcze:)

świerszcze pięknie grają...© runaway

produkcja wre© runaway

uwielbiam kolor zbóż© runaway
.
Kategoria 2011, ponad 40km