Info

avatar Oto sobie jestem ja - runaway (z Marcinowic k. Świdnicy) i mój mały bajk-owy świat... Mam przejechane 4451.13 kilometrów w tym 783.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.37 km/h (gdyby to kogoś interesowało;)).

Więcej o mnie.


baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Mój rowerrrrrrrr:)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy runaway.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

XC

Dystans całkowity:14.76 km (w terenie 14.76 km; 100.00%)
Czas w ruchu:01:34
Średnia prędkość:9.42 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:3.69 km i 0h 23m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
6.00 km 6.00 km teren
00:39 h 9.23 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Górale na Start - Wałbrzych-Książ

Niedziela, 18 września 2011 · dodano: 24.09.2011 | Komentarze 0

Przed startem przez jakieś 15-20 minut pokręciłam trochę po okolicy (przyjemnie było, bo to w parku okalającym zamek Książ). Na starcie dowiedziałam się, że 1) będę miała przeciwniczkę (co uważam za pozytywne, bo jakoś w mojej kategorii w tych wyścigach nie chcą startować i już się zdarzało, że ścigałam się sama ze sobą;)) i 2) będą dwie pętle (do tej pory była zawsze jedna, więc akurat tę wiadomość traktowałam ambiwalentnie, bo z jednej strony dobrze, że będę miała więcej szans na dogonienie mojej konkurentki (pozdrawiam:)), ale z drugiej strony te wyścigi są dla mnie ciężkie pod względem wytrzymałościowym, tzn. daję z siebie na nich wszystko i jadę w tętnie powyżej 180bpm co jest dla mnie „zabójcze” i szybko się wypalam, więc druga pętla to większe prawdopodobieństwo, że po prostu „zdechnę”).

Oczywiście dlatego (i pomimo tego – zależy z której strony na to patrzeć;)) zawzięłam się i stwierdziłam, że nie odpuszczę. Cały czas podczas jazdy powtarzałam sobie, że dam radę, że nie poddam się. I chyba odniosło to pozytywny skutek:) W każdym razie do mety dojechałam;) I to dojechałam z całkiem przyzwoitym wynikiem, bo do mojej konkurentki brakło mi tylko jednej minuty, podczas gdy na pierwszej edycji w kwietniu dojechałam na metę dziesięć minut po niej. Tak więc mam powody do zadowolenia:)

A sam wyścig był naprawdę wymagający. Strome zjazdy, strome podjazdy, ostre zakręty, korzenie, kamienie itp. Zdarzały się momenty, że podprowadzałam rower, bo po pierwsze: nie wiem, czy dałabym radę podjechać; a po drugie: to było po prostu bardziej opłacalne, bo szybciej weszłam niżbym wjechała. Za to jestem z siebie dumna jeśli chodzi o zjazdy. Widziałam, że moja przeciwniczka zeszła z roweru przed takim jednym dłuższym stromym zjazdem, a ja go pokonałam w więcej niż połowie, a na drugiej pętli zajechałam jeszcze dalej:) Co prawda i tak w końcu zsiadałam z roweru, bo robiło się dla mnie już zbyt niebezpiecznie i wolałam nie ryzykować wywrotki, która by mnie pewnie czekała. Ale i tak jak na mnie to nieźle, że udało się zjechać chociaż część tego zjazdu:) Chociaż oczywiście jak już dojechałam na metę i miałam chwilę na przemyślenie całego wyścigu, to stwierdziłam, że trzeba było jednak zaryzykować, że może by się udało, że przecież jeśli nie spróbuję, to nigdy się nie dowiem, czy radzę sobie z takimi zjazdami, czy nie. Tak więc, jeśli w przyszłym roku będą podobne odcinki na trasach Górali na Start, to postaram się je pokonać.

Drugie miejsce w tym wyścigu, a pierwsze w klasyfikacji generalnej to taka wisienka na torcie wszystkich edycji Górali na Start. Czekam na przyszły sezon:)

zadowolona po dojechaniu na metę:) © runaway

fot. Piotr Rasztar

.
Kategoria 20-40km, 2011, XC


Dane wyjazdu:
2.80 km 2.80 km teren
00:17 h 9.88 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Górale na Start! Czarny Bór

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 17.06.2011 | Komentarze 1

Ma ktoś może zdjęcia z tego wyścigu? Bo na stronie organizatora jest tylko 29 fotek... I nigdzie nie mogę znaleźć więcej, a wiem, że na trasie były robione zdjęcia. Gdyby ktoś miał, to będę wdzięczna za udostępnienie, tudzież za informację, gdzie można owe zdjęcia znaleźć:)

Tym razem chyba nic nie poszło po mojej myśli. Mimo, że jestem zadowolona z paru momentów podczas samego wyścigu i ogólnie cieszę się, że wzięłam udział i dojechałam do mety, to jednak tyle rzeczy poszło moim zdaniem źle, że nie mogę tego startu uznać za specjalnie udany. Zaczęło się od tego, że dzień wcześniej dostałam okres i w związku z tym nie mogłam zrealizować zaplanowanej przejażdżki regeneracyjnej. Przez to też w dniu wyścigu miałam mniej siły niż zwykle. Pozytywne jest to, że w ogóle wystartowałam i to nawet z bardzo dobrym nastawieniem psychicznym. Choć oczywiście jak zwykle trochę się stresowałam tuż przed wyścigiem. Nie wykonałam również rozgrzewki – przez to, że za późno przyjechałam na miejsce. To na pewno duże niedopatrzenie, do którego nie należy następnym razem dopuścić.

Miałam nawet udany start. Zanim na dobre wjechało się na trasę, to było tzw. „kółko rozjazdowe” dookoła boiska. I na tym kółku od razu wybiłam się na pierwszą pozycję, choć nie jechałam wcale „na maxa” (żeby się nie wypalić). Razem ze mną startowała jedna dziewczyna z mojej kategorii wiekowej i 4 z innych kategorii (młodsze). Dobra passa trwała dla mnie tylko kilka minut. Już po mniej więcej 500-700m zrobiłam pierwszy błąd. W związku z tym, że był kawałek trasy po prostym, to wrzuciłam sobie z przodu średnią tarczę, a z tyłu też którąś ze środkowych, a za chwilę zaskoczył mnie dość stromy podjazd:/ Ten podjazd miał może 2 metry, ale w tym momencie nie chodziło o jego trudność, ale o to, że dopiero tuż przed nim zredukowałam przednią przerzutkę i nie zdążyła jeszcze przeskoczyć, a już wjeżdżałam na ten podjazd, no i niestety, ale musiałam zsiąść z roweru, bo oczywiście przerzutki zaczęły mieszać no i było mi za ciężko. I w tym momencie prześcignęła mnie zawodniczka z mojej kategorii. Już jej nie dogoniłam. Jeszcze przez kolejne 500m (albo może trochę więcej) widziałam ją tuż przed sobą, ale później całkiem zniknęła mi z pola widzenia, a ja nie miałam siły jej gonić. Później jeszcze chyba dwa razy miałam ten sam problem z przerzutkami, ale już nie pamiętam w których dokładnie momentach.

Ten wyścig był dla mnie dużo trudniejszy od poprzednich. Bardziej wymagający techniczne. Nie radziłam sobie z przejeżdżaniem przez mocno wystające korzenie czy duże kamienie i cegły (albo coś co przypominało cegły). O ile przednie koło jeszcze dawałam radę podrzucić do góry i pedałować tak, żeby przejechać nim przez daną przeszkodę, o tyle tylne koło już zostawało z drugiej strony korzenia czy kamienia:/
Pojawiły się dwa czy trzy wjazdy i jeden zjazd, podczas których – wstyd się przyznać – prowadziłam rower... Z kolei podczas jednego z trudnych wjazdów dałam z siebie wszystko, ale co z tego, skoro po wjechaniu „zdechłam” i nie dałam rady podjechać pod kolejny podjazd, który był zaraz za tym. I ledwo wprowadziłam tam rower. Ciężko mi się oddychało. Nogi mi mdlały. Ale nie poddałam się. Zaraz za tym podjazdem znów wsiadłam na rower.

To, co pozytywne, to udało mi się pokonać dwa ciężkie dla mnie zjazdy. Znów przekroczyłam granicę strachu:) Wydaje mi się, że nawet technicznie dobrze mi to poszło, bo przeniosłam ciężar ciała do tyłu, utrzymując się za siodełkiem. Co prawda jeden z tych zjazdów o mało co nie zakończył się wjechaniem w drzewo na ostrym zakręcie na samym dole, ale jakoś dałam radę się przy tym drzewie po prostu zatrzymać, jedynie się na nim opierając ręką. I ruszyć dalej.

Oczywiście to, że startu nie zaliczam do udanych nie oznacza, że nie był on wartościowy. Wręcz przeciwnie. Pokazał mi on, najlepiej ze wszystkich dotychczasowych wyścigów, nad czym powinnam najbardziej popracować. Szczególną uwagę zwrócił mi na mój brak wprawy w pokonywaniu różnych wystających elementów terenu typu korzenie, kamienie itp. Myślałam też do tej pory, że nie mam problemów z właściwym ustawianiem przerzutek, ale okazuje się, że jednak nad tym też wypadałoby popracować i ustalić sobie jakiś dobry system zmian przełożenia na tego typu zawodach. Wiem też, że muszę częściej ćwiczyć np. sprinty pod górę. Na pewno jest dużo więcej rzeczy, na których powinnam się bardziej skupić podczas treningów, ale to są te najważniejsze i najbardziej przeze mnie uświadomione.

.
Kategoria 2011, XC


Dane wyjazdu:
3.39 km 3.39 km teren
00:21 h 9.69 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Górale na Start! Głuszyca 2011

Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 28.05.2011 | Komentarze 0

Ach, co to był za wyścig:) Mój drugi w karierze wyścig XC;) Ciężko było, zwłaszcza na podjazdach, chociaż dla mnie końcowy zjazd też nie należał do najłatwiejszych jako że jestem zjazdowym tchórzem i zawsze muszę przezwyciężać strach przed prędkością:P I jakoś nawet mi się to udaje:] No więc wyścig udany:) Pierwsze miejsce na podium:D ;) Niech tylko nikt nie pyta jaka była konkurencja w mojej grupie wiekowej:P Hehe

Pełne skupienie tuż przed startem;)
Start w Głuszycy (fot. Arkadiusz Grudzień) © runaway


Średnie tętno: 174bpm

.
Kategoria 2011, XC


Dane wyjazdu:
2.57 km 2.57 km teren
00:17 h 9.07 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mój pierwszy wyścig XC!:) Górale na Start - Boguszów-Gorce

Sobota, 9 kwietnia 2011 · dodano: 09.04.2011 | Komentarze 7

To mógłby być opis tego, czego nie należy robić przygotowując się do wyścigu i podczas niego;) Dobrze, że można się nauczyć na błędach:P Mam więc kilka wniosków na następny raz.
Po pierwsze: bez nerwów! Ze mnie jest, niestety, takie stworzenie, co to się przejmuje różnymi rzeczami, a jak mi na czymś zależy to przejmuję się podwójnie, a jeszcze jak jest coś nowego dla mnie, to przejmuję się potrójnie. Po co i dlaczego? Nie wiem:P Ale w związku z tym nie musiałam nawet jechać na rowerze, żeby mieć wysokie tętno;) Tylko, że przez to też czułam się okropnie zablokowana – zupełnie jakby coś nie pozwalało moim mięśniom i stawom się poruszać. I dlatego oczywiście jechałam wolniej niż bym była w stanie, gdyby nie stres.
Po drugie: lepsze odżywianie. Zastanawiam się jak to jest, że na filmach jak ktoś jest w stresie, to pokazują jak np. pożera litrowe pudełko lodów? Ja bym mogła nie jeść nic. Ale oczywiście rozsądek podpowiada, że coś trzeba. Dlatego rano zjadłam duży jogurt naturalny z mnóstwem płatków owsianych i żytnich, słonecznikiem, płatkami migdałowymi i żurawiną, a do plecaka na szybko wpakowałam kanapkę z dżemem i banana, bo już trzeba było wyjeżdżać. Dla mnie to jednak było za mało kalorii, więc następnym razem muszę się bardziej postarać w tym względzie. Na szczęście na maratonach tak się nie stresuję:)
Po trzecie: popracować nad techniką jazdy. Do tej pory jeździłam tylko w maratonach, na których liczyła się głównie – moim zdaniem – wytrzymałość i siła, a z techniką mogłam sobie poradzić zsiadając tu i ówdzie z roweru:] Gdybym tak sobie miała radzić podczas tego wyścigu, to musiałabym cały czas prowadzić rower;) Ale te moje braki w technice było widać np. w trakcie zjazdu, podczas którego wywaliłam się 3 razy, zanim udało mi się wsiąść na rower i ruszyć. Wtedy wszystkie osoby, które wcześniej wyprzedziłam znów wyjechały przede mnie. Co prawda pod koniec wyścigu udało mi się znów wyprzedzić 2 z tych osób, ale gdyby nie te upadki, to mogłoby być lepiej.
To tyle jeśli chodzi o wnioski. A tak poza tym to mogę jeszcze napisać, że było to dla mnie nowe doświadczenie. Nie do końca byłam pewna czy sobie poradzę na tych stromych wjazdach i podjazdach. Ale muszę stwierdzić, że może nawet skuszę się na powtórkę startując w kolejnej edycji Górali na Start:)
Ach, i kolejnym nowym doświadczeniem dla mnie było to, że stałam na podium:D i to na drugim miejscu:) Nie pytajcie tylko ile osób startowało w mojej kategorii – csiiii…
No dobra, napiszę. Dwie:D Haha!:)


Średnie tętno: 174 bpm (!)
Max tętno: ok 183 bpm (!)


jadę i się nie poddaję!:) © runaway


.
Kategoria 2011, XC