Info

avatar Oto sobie jestem ja - runaway (z Marcinowic k. Świdnicy) i mój mały bajk-owy świat... Mam przejechane 4451.13 kilometrów w tym 783.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.37 km/h (gdyby to kogoś interesowało;)).

Więcej o mnie.


baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Mój rowerrrrrrrr:)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy runaway.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
29.43 km 28.00 km teren
02:08 h 13.79 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

BikeMaraton Bielawa :)))))

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 22.08.2011 | Komentarze 2

Bielawa jest stosunkowo blisko mojego miejsca zamieszkania, więc tym razem można było wyjechać z domu o 9 – nie trzeba się było zbytnio spieszyć. To jest plus. Ale i tak na miejscu okazało się, że nie udało mi się wyrobić ze wszystkim tak, żeby móc zrobić rozgrzewkę. Co prawda nie lubię się rozgrzewać, więc jakoś szczególnie się tym nie zmartwiłam, ale wiadomo – rozgrzewka powinna być. W sektorze ustawiłam się o 10:45. Zawsze byłam w 6 lub 7 sektorze, a tym razem w 5. Kiedy się rozejrzałam i stwierdziłam, że chyba jako jedyna osoba z sektora mam zwykłe buty (a nie spd) i plastikowe pedały z odblaskami, to trochę mnie to rozbawiło;)

Najpierw był kilkukilometrowy podjazd. Tym razem nie po asfalcie, tak jak w Świeradowie, a po leśnych ścieżkach, miejscami kamienistych, miejscami błotnistych. Na tym podjeździe wyprzedziłam bardzo dużo osób. Z jednej strony to, że jest kogo wyprzedzać jest motywujące i jedzie się być może szybciej, niż gdyby nie było innych zawodników, ale z drugiej strony zastanawiam się, czy nie pojechałabym szybciej, gdyby nikogo nie było na trasie i nie musiałabym co jakiś czas jechać za kimś, kto jedzie wolniej. Ale było to też pewne urozmaicenie:) No i miło jest mijać na trasie znajome twarze:)

Niestety dla mnie, po tym 11-kilometrowym podjeździe nastąpiło bardzo dużo zjazdów, głównie po błocie. I te zjazdy tak naprawdę były dla mnie cięższe niż podjazd, pomimo tego, że puls miałam niższy, ale jednak konieczność ciągłego koncentrowania się na tym, aby porządnie utrzymać rower z pionie tak, żeby się nie poślizgnąć na błocie, jest bardzo męcząca. No i do tego na zjazdach, na których się hamuje i tym samym jeszcze trudniej jest uniknąć poślizgu. Jakoś mi się to udało:)

Na około 20 kilometrze pojawił się stromy pojazd. Nie był długi, ale po tych 20 kilometrach można już było być zmęczonym, a tu taka niespodzianka. Co prawda wiedziałam już przed maratonem, że taki pojazd będzie. Zresztą okazał się nie być aż taki straszny. Jechałam 4-5km/h, ale jechałam:) Większość osób wokół mnie prowadziło:/ Zastanawiam się, czy to kwestia zmęczenia lub braku umiejętności, czy może taka taktyka? Bo faktycznie czasami lepiej jest podejść niż męczyć się jadąc. Ale jakoś tak dziwnie – ja przecież nie jestem jakimś super zawodnikiem, a potrafiłam pokonać ten podjazd, to dlaczego inni nie? Zastanawia mnie to.

Jak już wiedziałam, że został ostatni kilometr do mety i prowadził on po twardej, prostej drodze szutrowej wokół zalewu, to dodałam gazu:) Nawet nie wiedziałam, że będę w stanie wykrzesać z siebie aż tyle siły:) Chociaż było trudno i pod koniec tego kilometra już myślałam, że nie dam rady, troszkę zwolniłam (a raczej powinnam napisać „mi się zwolniło”, bo nie zrobiłam tego intencjonalnie, tylko po prostu sił brakło). No ale wynik końcowy jak dla mnie rewelacyjny:) 7 w kategorii K2 – takiego miejsca jeszcze nigdy nie zajęłam, do tej pory byłam co najwyżej 8, a tu proszę:) Jestem zadowolona z tego wyścigu:)

BikeMaraton Bielawa © runaway


239/427 open, 19/68 K, 7/16 K2

Średnie tętno: 167 bpm

.
Kategoria 20-40km, 2011, maratony



Komentarze
runaway
| 16:07 wtorek, 23 sierpnia 2011 | linkuj No to ja przynajmniej dzwonka nie miałam;) hehe:) Chociaż widziałam kiedyś zawodnika z takim dzwonkiem jak z dziecięcego roweru - w formie zwierzątka - podejrzewam, że było to "na szczęście" albo w jakimś podobnym celu:)

Pozdrawiam:)

PS. Grunt to umieć się z siebie śmiać:)
Jurek57
| 19:53 poniedziałek, 22 sierpnia 2011 | linkuj Tak to jest - jak się wchodzi między wrony trzeba krakać tak jak one ...
Na pierwszym moim BM w 2007 w Przesiece występowałem w "adidasach" rower miał dzwonek i lusterko.Czułem się niepewnie i sam się ze siebie śmiałem.
pozdrawiam
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rzedm
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]