Info

avatar Oto sobie jestem ja - runaway (z Marcinowic k. Świdnicy) i mój mały bajk-owy świat... Mam przejechane 4451.13 kilometrów w tym 783.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.37 km/h (gdyby to kogoś interesowało;)).

Więcej o mnie.


baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Mój rowerrrrrrrr:)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy runaway.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
14.04 km 10.00 km teren
01:49 h 7.73 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Uphill Race Śnieżka :)))))))))))))

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · dodano: 11.08.2011 | Komentarze 0

Kiedy w sobotę wjeżdżałam pod 10-kilometrowy podjazd w Świeradowie, zastanawiałam się nad wymówką, jaką mogłabym podać, żeby wymigać się od wjazdu na Śnieżkę. Myślałam, że skoro już ten podjazd jest ciężki, to co będzie na Uphillu? Znajomy, który 2 lata temu wjeżdżał na Śnieżkę stwierdził, że jest tam „tylko” 3 razy trudniej (a ów znajomy ma dużo większe doświadczenie w mtb niż ja). W związku z tym przypuszczałam, że po prostu sporą część trasy będę szła… Otóż nie.

Pierwsze moje zdziwienie było takie, że cała trasa okazała się wybrukowana:/ Jadąc, cały czas zastanawiałam się, kiedy wjedziemy na jakąś drogę szutrową lub coś w tym guście. Byłam co prawda kiedyś na Śnieżce piechotą, ale jakoś nie pamiętałam kostki… Ta kostka w jednym momencie utrudniła mi jazdę – przejechałam po mokrym i koła zaczęły mi się ślizgać i to akurat na stromym podjeździe. To był pierwszy raz, kiedy musiałam kawałek podprowadzić rower (na szczęście krótki kawałek). Drugi raz był w momencie, gdy wjechaliśmy na bardziej otwartą przestrzeń, a wiało tak niemiłosiernie, że osobę przede mną po prostu zwiało z roweru i mnie by prawie zwiało, gdy podjęłam próbę wyminięcia, więc zsiadłam na moment, parę metrów poprowadziłam i wsiadłam z powrotem. Trzeci raz był przy samym szczycie, ostatnich kilka metrów. Najbardziej stromy kawałek. Osoba przede mną przewróciła się i już też nie dałam rady wyminąć i jechać dalej. Chociaż przypuszczalnie, gdyby nie to, to i tak nie udałoby mi się wjechać – było za stromo i za ślisko (ale kto wie, kto wie?). W każdym razie te ostatnie metry wbiegłam. Poza tymi trzema razami, uważam, że mogę być z siebie naprawdę zadowolona, że udało mi się wjeżdżać nawet pod takie podjazdy, pod jakie bardzo duża część osób jadących w moim pobliżu wprowadzała swoje rowery. Była nawet taka zabawna sytuacja, prawie przy samym szczycie, jeden z uczestników, próbujący mnie wyprzedzić (nie udało mu się), wprawdzie nie prowadził roweru, ale powiedział „O ja pier…! Jak tu stromo!”, a ja na to „Ale za to widoki piękne” – za co otrzymałam brawa od przechodzących obok osób:) Hehe:) A widoki rzeczywiście przepiękne. Szkoda tylko, że częściowo schowane za chmurami i mgłą.

Od samego początku moim założeniem było, aby jechać spokojnie, nie rwać do przodu, nie zużywać całej energii – po prostu nie wiedziałam co tak naprawdę mnie czeka, co się czai wśród tych 14 kilometrów wjazdu, zwłaszcza po tym, co mi znajomy mówił o stopniu trudności tego uphillu. Dlatego rzeczywiście nie jechałam na 100% swoich możliwości. Chyba nawet tylko raz przekroczyłam puls 180bpm, a tak to utrzymywał się cały czas między 160 a 170bpm. Jedyne co mi się marzyło, to żeby nie przyjechać ostatnia w swojej kategorii:) Przedostatnie miejsce naprawdę by mnie usatysfakcjonowało, a czekała mnie o wiele milsza niespodzianka:) Dojechałam dziewiąta:) (na 17 zawodniczek z K2). Nawet jak w Polanicy zajęłam 8 miejsce, to mnie to tak nie ucieszyło, jak to „moje małe zwycięstwo” na uphillu:) I ogólnie sam wyścig był bardzo przyjemny (nie licząc wiatru i deszczu, który dawał się we znaki od czasu do czasu), piękno krajobrazu jakby dodawało energii do jazdy, a krótkie wymiany zdań z innymi zawodnikami umilały czas. Wydaje mi się, że bardzo dobrze rozkładałam siły tak, że starczyło mi ich aż do ostatniego momentu (nawet się zdziwiłam, że na metę nie weszłam a wbiegłam). Przekonałam się też do tych paskudnych (w smaku) żelków, mających powoli uwalniać energię – zjadłam jeden na godzinę przed startem i wydaje mi się, że rzeczywiście zdało to egzamin. Power był:)

Teraz już wiem, że jeśli uda mi się załapać na Uphill na Śnieżkę w przyszłym roku, to będę mogła jechać nieco szybciej i w trochę wyższym zakresie tętna – że wcale się przez to nie spalę na pierwszych kilometrach, tylko będę wstanie z tym większym wydatkiem energii dojechać aż do samego szczytu:)

Średnie tętno: 167 bpm

.
Kategoria 2011, do 20km, maratony



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa kuibe
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]